poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Nie da się żyć bez czarowstwa i czarodziejskości...


Czy nie wymyślamy sobie czegoś, aby nie mierzyć się z rzeczywistymi problemami życia?
Bo może łatwiej walczyć ze smokami w czarodziejskim świecie, niż zmagać się z prozą codzienności? Z brakiem stabilizacji, szacunku, uznania i miłości, z ratami za kredyty, z wiecznym debetem na koncie, z siermiężną, ponurą, przytłaczającą rzeczywistością. Z tym "pyskiem nicości", o którym pisał Herbert, a który to pysk otwiera się coraz szerzej, pochłaniając nasze marzenia, ideały, dążenia, wizje przyszłości?
                                                                                                             Jacek Piekara /Alicja i ciemny las/


I coś z prawdy w powyższym cytacie jest, a nawet powiedziałabym więcej, tej prawdy jest całkiem sporo. Z tym, że w moim - jak najbardziej oczywiście osobistym odczuciu - tę siermiężność, ponurość, problemy ze spłacaniem kredytów łatwiej byłoby znieść i przezwyciężyć, gdyby nie pojedynczy ludź, a może nawet trochę więcej ludziów. I nie chodzi o ludzi w ogóle, ale najbardziej o tych, którzy są blisko nas, niekiedy niebezpiecznie blisko, a wtedy ich brak życzliwości, ich zdrada (w różnych aspektach rozważana), a niekiedy bezmyślność w postępowaniu 'zabijają' nas powoli, ale bardzo skutecznie. To te "zęby pyska" miażdżą nas z taką lekkością niespotykaną, że naprawdę trudno się oprzeć, a jeszcze trudniej się potem podnieść i dalej wierzyć światu czy próbować odbudowywać tę wiarę - raz po raz zresztą....



I dlatego trzeba szukać tej bajkowości wszędzie, gdzie się tylko da. Czy to w krainie smoków czy wróżek, czy też w otaczającej nas rzeczywistości (tak, tak, też można tu znaleźć całkiem sporo czarowstwa). Wtedy jakoś łatwiej zaczyna się oddychać, powietrze zdaje się bardziej rześkie, ramiona się nam prostują, głowę unosimy do góry i nawet smog na głównym skrzyżowaniu mniej zdaje się straszny, a i ludzie zaczynają jakby odzyskiwać niekiedy bardziej człowieczy wymiar.
Prezentowane przeze mnie zdjęcia mają ukazać taki trochę bajkowy charakter realnego świata (w tym wypadku akurat tracącego swe ostre kontury, które z lekka się rozmywają i sprawiają choć przez chwilę miło spowijającej nas miękkości). To kilka ujęć z miasta Szekspira. Stratford-Upon-Avon nie jest miejscem z XXI ani nawet z XX wieku. Tutaj czas się jakby zatrzymał i dzięki temu czułam się tam trochę jak w baśni może, a może jak czarodziejskiej krainie...
I tego mam zamiar się nadal trzymać :)






2 komentarze:

  1. Mi się wydaje, że trzeba jak najwięcej siły znajdować w sobie samym - bo nikt nie rozwiąże za nas naszych własnych problemów, nie spłaci kredytów, nie naprawi świata wokół nas. I owszem, warto tę siłę czerpać również nawet z fantastycznego świata :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się,że 'własne akumulatory' należy ładować tam , gdzie kto lubi i gdzie chce i wie, że mu to dobrze robi. To jest uzupełnienie własnych źródeł :) Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń