wtorek, 3 lipca 2012

W moim magicznym domu... // In my Magic Home...

Mój domek ostatnio przechodzi różne (większe i mniejsze) przemiany. Będzie może trochę bardziej magiczny dzięki temu. Jakieś nowe specjalnie dobrane sprzęty, między innymi w planach są przeszkolone szafki na co bardziej ukochane książki.
Zaczęłam też - bardzo powoli - oprawiać różne 'dzieła' będące w moim posiadaniu. Trochę to jednak potrwa, ale będę się chwalić moimi kolejnymi oprawami. Chwilowo jednym :)



No cóż, nie jest to oryginał, ale dzięki oprawie zyskał na nobliwości i już prawie wygląda jak płótno, które stworzył sir Francis Bernard Dicksee, malarz, który co prawda formalnie nigdy nie był członkiem Braterstwa Prerafaelitów, ale cała jego twórczość jest z nim właśnie wiązana.
A ja miłością wielką kocham przecież prerafaelitów !!!
Co prawda, oryginał jest dużo piękniejszy niż moje też pięknie oprawione płótno, ale ja i tak jestem zachwycona i ciągle nie mogę się napatrzeć.
A poniżej prezentuję foto niedoścignionego oryginału (O Eru, jak oni malowali !!!).


A cóż obraz przedstawia. To tylko królowa świata elfów, której spojrzenie i wdzięk nie do opisania od zawsze niebezpieczne były dla śmiertelników; jak to widać na przykładzie zauroczonego młodzieńca w rycerskiej zbroi. Oj, rzadko się zdarzało, żeby którykolwiek z ludzi mógł się spod takiego uroku wyzwolić. No i trudno się dziwić.
Ale więcej o tym następnym razem.
A teraz chciałam jeszcze napisać o tym niesamowitym kwiecie, widocznym na tle obrazu, którym zostałam obdarowana i którym jestem zachwycona.


Pierwszy raz wiedzę hortensję w formie kwiatu ciętego, o subtelnym zapachu.
Dotychczas w 'naturze' zachwycałam się nim swego czasu podczas pobytu w Irlandii Północnej. Tamtejsze hortensjowe krzaczory były przepiękne i bezwstydnie chwaliły się swoim przepychem. Zresztą w ogóle tamtejsza przyroda miała to do siebie, że oczarowywała swoją bujnością przechodzącą często w urokliwe rozbuchanie i przyciągała wzrok feerią odcieni zieleni i innych barw zresztą też.
Prawie się czuję tak, jakby kawałek Irlandii zawędrował pod mój skromny dach i wabił mnie do następnych odwiedzin w tej czarownej krainie.
Ileż radości niesie obcowanie z naturą, chociażby w tak skromnym zakresie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz