15 kwietnia tegoż roku wypadała 150. rocznica urodzin Olgi Boznańskiej, co stało się bezpośrednią inspiracją do zaprezentowania w dużym wyborze prac tej malarki, jednej z najbardziej cenionych w świecie i zaliczanych do grona najwybitniejszych artystek europejskich.
Wystawa nosiła tytuł "Olga Boznańska 1865-1940".
Pokazano około 150 prac artystki z różnych okresów jej twórczości. I, bardzo to ciekawe, wystawa została uzupełniona pewną ilością prac innych wybitnych malarzy europejskich i japońskich, co stworzyło bardzo interesujące "tło" dla prac samej Boznańskiej.
Portret kobiety w białym szalu, 1896 |
Portret Franciszka Siedleckiego, 1896 |
Autoportret, 1896 |
Portret architekta Franciszka Mączyńskiego, 1902 |
Mimo to pozostał jej wiernym przyjacielem ...
A to fotografia Olgi w sukni balowej - z okresu jej pobytu w Monachium.
Można powiedzieć, że twórczość i rozwój artystyczny Boznańskiej łączy się z trzema miastami - Krakowem, gdzie się urodziła i gdzie zdobywała pierwsze szlify i pierwszy rozgłos.
Następnym miastem było Monachium, które stanowiło bardzo ważny okres jej świadomego rozwoju i kształtowania osobowości artystki.
I wreszcie Paryż, gdzie mieszkała najdłużej, gdzie zdobyła światowy rozgłos i gdzie w końcu zmarła.
Japonka, 1889 |
Mnich (Żyd) przy winie, 1887 |
Dziewczyna z koszem jarzyn w ogrodzie, 1891 |
Pokazane tutaj obrazy to oczywiście mój całkowicie subiektywny wybór spośród tych, które udało mi się sfotografować (niestety, fotografowanie wystaw jest niewdzięcznym zadaniem).
A dowodem, jak wspaniała była to wystawa i jak mnie zachwyciła, jest ilość czasu czasu spędzonego w salach muzealnych (ok. 10 godz.). Bo oczywiście na jednej wizycie się nie skończyło ...
Naprawdę było co oglądać i czym się entuzjazmować.
A na koniec trochę ujęć bardziej osobistych.
Rodzice Olgi Boznańskiej, ona sama i jej młodsza siostra.
Rodzice byli nietypowi jak na ówczesne lata i bardzo dbali o wykształcenie i rozwój swych utalentowanych córek.
Ojciec Boznańskiej był dla artystki kimś niezmiernie ważnym, a także wielkim dla niej wsparciem do końca swojego życia.
Na wystawie zostało odtworzone okno z jej pracowni, z gałęziami drzewa poruszanymi wiatrem za szybą.
Bardzo mi się to podobało.
Niżej natomiast widok wnętrza autentycznej pracowni i z tym samym widokiem.
I tak powoli zbliżamy się do końca i do wyjścia ...
Już zupełnie na sam koniec pochwalę wspaniałą książką, oczywiście o Oldze Boznańskiej.
Jeśli ktoś podziwia jej twórczość, to powinna to być lektura obowiązkowa.
Polecam, naprawdę warto się zapoznać ...
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam, a może nawet zainteresowałam trochę.
Pozdrawiam Was serdecznie
i pięknie dziękuję za liczne odwiedziny i bardzo miłe komentarze !!!
Witam ,witam i dziękuję za piękną relację :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Również witam u siebie i dziękuję za miły komentarz. Cieszę się, że relacja się spodobała.
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
cieszę się, że choć tą drogą mogłam się
OdpowiedzUsuńzapoznać z malowidłami Artystki - dziękuję!
widok okna i mnie poruszył - przypomniał mi inną Kobietę
- w fartuchu, z kolbami latoratoryjnymi, pełną żaru :)
To bardzo miłe, że mój post przybliżył Ci Olgę Boznańską, a widok okna przypomniał o Marii Skłodowskiej. Niedawno czytałam jej świetną biografię. Fantastyczna kobieta, a w zasadzie obie panie ...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Witam.
OdpowiedzUsuńI ja byłem szczęśliwym oglądającym portrety Boznańskiej, na żywo. Spędziłem w Narodowym kilka godzin. Poziom prac i doskonały warsztat artystki, to coś co zapada w pamięć na bardzo długo...
Pozdrawiam letnio :)